Czasem zazdroszczę Ci NORMALNEJ pracy…
Zaczynasz o 8, kończysz o 16, a potem już niczym się nie przejmujesz. Zazdroszczę Ci tego, zazdroszczę Ci normalnej pracy…
Blogować zacząłem w styczniu 2012 roku, więc już niedługo stukną 4 lata odkąd moje myślenie zmieniło się o 180 stopni. Nie od razu zostałem blogerem na pełen etat, ale ta myśl już od startu siedziała w mojej głowie. Na początku była bardzo nieśmiała i potrzebowała ponad roku, żeby dojrzeć. Po takim czasie znalazłem pracę jako redaktor (wcześniej nie szukałem, ponieważ nie wierzyłem, że byłbym w stanie pisać u kogoś za pieniądze) i dopiero wtedy przestałem myśleć o tym w kategorii „Taaaa, trzeba pomyśleć nad jakimś PRAWDZIWYM zawodem”, a coraz częściej w mojej głowie pojawiała się myśl „A może jednak się uda?”. Wpływ na to miało wiele czynników, począwszy od tego, że nie umiałem pisać (nadal za fachowca się nie uważam, ale jest lepiej niż kiedyś), a kończąc na tym, że moja wiedza o smartfonach była znikoma. Nie miałem na początku niczego, co pozwoliłoby mi myśleć na poważnie o takiej karierze i potrzebowałem roku, żeby przyswoić podstawy. Pisząc podstawy naprawdę chodzi mi o PODSTAWY, ponieważ moja wiedza, gdy zaczynałem pracować jako redaktor była – delikatnie mówiąc – niezbyt duża. Wiedziałem może trochę więcej niż przeciętny zjadacz chleba, ale to tyle.
Potem było już coraz lepiej, ale nadal nie mogę nazwać mojej „kariery” internetowej pasmem sukcesów. Ba, gdybym miał zliczyć ile razy chciałem rzucić pisanie w cholerę to pewnie – z racji tego, że jestem humanistą, a na widok polibudy dostają gęsiej skórki – prędzej umarłbym ze starości, niż udałoby mi się tego dokonać. Nawet przy pomocy jednego z super kalkulatorów, które były szczytem techniki za czasów mojej młodości (nie chodzi o liczydło). Zostańmy przy tym, że wiele razy chciałem z tym skończyć i wziąć się za coś zupełnie innego, ale zawsze przypominałem sobie o jednej, bardzo ważnej rzeczy…
Ja naprawdę kocham pisać!
Tak po prostu. Uwielbiam przelewać swoje myśli na wirtualny papier i potem patrzeć jakie emocje one wywołują u innych. Czasem mi się nie chcę, czasem mam tego serdecznie dość, czasem myślę, że to już nie ma sensu… ale potem uświadamiam sobie jeszcze jedno. Chyba nawet najważniejsze, niż to, że uwielbiam pisać. Za każdym razem dochodzi do mnie, że to najlepsza praca jaką mogłem sobie wymarzyć. Nie jest ona idealna, ale nie chciałbym zamienić jej na żadną inną (no niemal żadną, niestety zwycięzca milionów na loterii to nie praca). Mógłbym pewnie w życiu robić coś innego, może mógłbym nawet zarabiać więcej, ale prawdopodobnie byłbym mniej zadowolony ze swojego życia. Ja nie jestem leniem – za jakiego możecie mnie wziąć – i pracowałem już w sklepie, ochronie, przy zbieraniu owoców czy jako tłumacz. Może nie mam jakiegoś porywającego doświadczenia, ale kilka rzeczy w życiu robiłem i dlatego – mimo, że jak już mówiłem nie zamieniłbym blogowania na nic innego – mogę również śmiało powiedzieć, że…
Czasem zazdroszczę Ci NORMALNEJ pracy!
Blogowanie jest świetne, ale ma swoje minusy. Jednym z nich jest to, że często nie wiem kiedy skończę pracę. Jak tylko napiszę teksty do kogoś, zabieram się za swojego bloga i czasem mam wolne o 15, a czasem kończę o 22, żeby po dwóch godzinach znów usiąść do klawiatury i zacząć pisać na następny dzień. Ja się nie skarżę, ponieważ to jest mój świadomy wybór, ale czasem chciałbym o 16 zamknąć komputer, pożegnać się ze współpracownikami i pójść do domu nie myśląc kompletnie o pracy. Powiem więcej, chciałbym czasem mieć ją po prostu gdzieś, co przy blogowaniu nie jest takie łatwe. Co prawda nauczyłem się odpuszczać i mógłbym zrobić sobie weekend przerwy, ale to wszystko negatywnie odbije się na moich wynikach, więc muszę przekalkulować czy mi się to opłaca.
Poza tym blogowanie nie daje mi takiej stabilności, na jaką mógłbym liczyć harując od 8 do 16 w korporacji. W normalnej pracy co miesiąc wpłynęłaby na moje konto określona suma, a bycie blogerem oznacza, że czasem będzie lepiej, a czasem będzie gorzej. Czasem trafi się tak pracowity miesiąc, że trzeba odrzucać dodatkowe zlecenia, a czasem nawet biorąc wszystko jak leci wypłata nie jest zbyt okazała. Dla wielu osób to będzie bardzo poważna przeszkoda, ponieważ kredyt sam się nie spłaci, a banki nie chcą zgrywać roli dobrej cioci z Ameryki, który zapomni na kilka miesięcy o pieniądzach w gorszych chwilach.
W tekście kilka razy przewija się termin normalna praca, ale co on tak naprawdę oznacza?
Dla mnie normalna praca jest wtedy, gdy coś się robi i dostaje się za to pieniądze. Proste, prawda? Niestety dla wielu osób, z którymi o tym rozmawiałem normalna praca to taka, w której się coś robi i dostaje się za to pieniądze, ale nie jest to blogowaniem. Nie ważne jak dziwnie to brzmi, ale jeśli ktoś nie musi ruszać tyłka z domu, żeby zarabiać to nie pracuje normalnie i tyle. Nie dziwi mnie jeszcze takie podejście, ponieważ nasze społeczeństwo nadal nauczone jest, że praca musi być fizyczna, męcząca, najlepiej nieprzyjemna i na pewno nie można jej lubić. To są warunki, które musi spełniać. Przecież kto to widział, żeby wrócić do domu i nie narzekać na kolegów, szefa, warunki czy też milion innych rzeczy? To są nieoderwane punkty przy normalnej pracy i tyle, nie ma zmiłuj.
Takie myślenie zmieni się pewnie dopiero za jakiś czas, trzeba poczekać, aż coraz więcej osób będzie pracować z domu i zaczną oni być stałym elementem otoczenia. Na razie w wielu miejscach takie osoby są ciekawostkami, przez co nie są traktowani poważnie.
Każda praca jest dobra, dopóki Ty jesteś z niej zadowolony!
Powyższe zdanie będzie chyba najlepszym podsumowaniem tego tekstu. Nie ma lepszych czy gorszych zawodów, każdy z nich jest po prostu inny. Jeśli Tobie praca sprawia przyjemność to nic mi do tego, niezależnie co robisz. Nie uważam, że jestem lepszy, bo pracuję z domu, a Ty musisz wstawać codziennie z samego rana na autobus. Nie uważam też, że jestem z tego powodu gorszy. Wybrałem po prostu inna drogę rozwoju i dopóki każdemu z nas dany wybór sprawia radość jest dobrze.
Zdjęcie: shotsstudio
View Comments
Idealna bateria w smartfonach nie istnieje, więc jaką wybierasz? [Ankieta]
Zaczynasz o 8, kończysz o 16, a potem już niczym się nie przejmujesz. Zazdroszczę Ci...
Patryk Dampc
AuthorJa bym może i chciał być blogerem na etacie ale mnie przeraża praca w domu w takim sensie że cały czas siedzisz w domu, jesteś w domu to siedzisz w domu, jesteś w pracy to siedzisz w domu, ja lubię być między ludźmi, mi się podoba praca w terenie na przykład jako przedstawiciel handlowy. coś takiego by mnie kręciło, a jak blogowanie to ewentualnie w redakcji z prawdziwego zdarzenia, w fizycznym miejscu do którego trzeba właśnie wstać, dojechać i przesiedzieć 8h.
Konrad Błaszak – Kondux
AuthorTak też można, wiele blogów ma swoje redakcje 😉
Ale racja, siedzenie w domu bywa przerażające