Ten wyścig na cyferki jest głupi… ale i tak bardzo mnie cieszy!
Na rynku mobilnym od wielu lat obserwujemy wyścigi na cyferki i to w wielu aspektach. Większość z nich jest bez sensu, ale jeśli chodzi o baterie to śledzę go z wypiekami na twarzy… chociaż też nie zawsze ma sens!
Więcej mocy! Więcej megapikseli! Więcej RAM-u!
Mniejsza grubość! Mniejsze ramki! Mniejsze wymiary!
Ostatnie lata wyglądały mniej więcej tak. Zależnie od panujących trendów, producenci stawiali na różne rzeczy. Aktualnie zdaje się przystopowali z większością powyższych wyścigów i wydaje mi się, że liczy się jeszcze pamięć RAM oraz coraz mniejsze ramki. Oczywiście za 3 miesiące może to się całkowicie zmienić.
Problemem z tymi wyścigami jest to, że one nie mają w większości sensu. Zamiast optymalizować Androida, wiele firm wrzuca coraz to mocniejsze bebechy, za co płacimy oczywiście my. No cóż, już do tego przywykłem.
Pewnym problemem dla mnie było, jest i zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie to, że praktycznie żadna z liczących się firm nie podjęła walki na cyferki w przypadku baterii. Tak, są chińscy producenci, którzy co jakiś czas pokazują smartfony z ogniwami przekraczającymi 10 000 mAh, ale to raczej tylko pojedyncze przypadki. No i nie każdy będzie w stanie go kupić, a nawet jeśli trafiłby na półki sklepowe, to marki jak Ulefone (jeden z modeli tego brandu zainspirował mnie do tego wpisu, ale o tym za chwilę) raczej nie budzą dużego zaufania.
Chińczycy pod tym względem starają się wyróżnić, a kolejnym krokiem naprzód ma być Ulefone Power 3 Max, w którego wnętrzu znajdziemy baterię o pojemności 13000 mAh (nie mówiłem, że zaraz do tego wrócę?)! To ogromna pojemność i mimo całkiem przyzwoitej specyfikacji – 6-calowy ekran, MediaTek Helio P23, 6 GB RAM i 64 GB pamięci wbudowanej – oraz zapewne ceny nie większej niż 1000 złotych, to akumulator ma być kluczowym elementem. W to chyba nikt nie wątpi, ale czy to źle? Nie!
Niech producenci w końcu zaczną kusić lepszymi bateriami!
Od lat działam w sieci i już nie raz czytałem lub nawet sam coś pisałem o rewolucyjnych rozwiązaniach w kwestii ogniw do smartfonów. Wiecie co? Na razie nie słyszałem, żeby któreś z nich weszło w życie. Co gorsze, nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższej przyszłości miało to się zmienić.
Google z każdą generacją Androida ogłasza, że jedną ze zmian jest lepsza optymalizacja, która pozytywnie wpływa na czas pracy, a niektórzy producenci chwalą się dwoma dniami na pełnym ładowaniu. Niestety niewiele to wnosi, ponieważ przeważnie jest to osiągalne tylko przy konkretnych założeniach, a jak już ktoś korzysta z telefonu nieco bardziej to i tak każdego wieczora będzie musiał widzieć się z ładowarką.
Pozytywne wyjątki na rynku to chociażby Lenovo P2 czy też Xperia XZ1 Compact. Pierwszy z nich ma duże, bo 5000 mAh ogniwo, a drugi jest po prostu mniejszy, więc nie potrzebuje aż tyle prądu do ekranu HD.
Śmiało mogę powiedzieć, że w tych modelach producenci przyłożyli się do zapewniania ponadprzeciętnego czasu pracy na jednym ładowaniu, ale to nadal wyjątki, których nie ma na rynku zbyt wiele. A szkoda, chętnie zobaczyłbym urządzenia z większymi bateriami również od większych marek, a strzelam, że nie jestem jedyny. Zdaję sobie sprawę, że ani Apple, ani Samsung, ani Huawei nie pokażą smartfona z 13 000 mAh, ale i tak lubię patrzeć na urządzeniami z takimi akumulatorami.
One nie są rozsądne, są wręcz nieco głupie, ale ten wyścig może dać kiedyś kopa gigantom, którzy w końcu zrozumieją, że klienci chcą większych baterii w smartfonach!
Źródło: GizChina.com via GSMManiak.pl
View Comments
Niby flagowiec, a jednak duży może więcej, czyli kilka słów o bardzo złym trendzie
Na rynku mobilnym od wielu lat obserwujemy wyścigi na cyferki i to w wielu aspektach....