SzklanySamuraj.pl

Po kilku miesiącach od premiery na moim biurku wylądowała Xperia X. Bez wątpienia ma wiele plusów, ale czy warto porzucać dla niej Zetki?

No w końcu jest! Przedwczoraj do mojego domu zawitał kurier, który przywiózł mi niepozorną paczkę, ale doskonale wiedziałem, co w niej jest – Xperia X. W lutym została pokazana cała seria X, ale ich rynkowa premiera nastąpiła niedawno. Po pierwszych chwilach z „Iksem” mogę stwierdzić, że warto było czekać!

Nowe-stare podejście do wyglądu

Topowe modele z serii X są pierwszymi, które mają rozpocząć nową – lepszą! – drogę Sony na rynku mobilnym. Pierwszym elementem, który od razu rzuca się w oczy jest metal. Jeśli chociaż trochę obserwujecie świat smartfonów, to wiecie, że Japończycy we flagowcach stawiali na szkło. Dopiero teraz to się zmieniło, chociaż nie jest to kompletnie porzucenie pomysłu na wygląd telefonu. Od samego początku widać, że mamy do czynienia z Xperią, tylko trochę inną niż zwykle. Szczególnie widać to na przednim panelu.

Nie chcę jednak w tych pierwszych wrażeniach rozpisywać się o podobieństwach do Zetek, na cel wziąłem sobie to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy. Tym czymś jest bez wątpienia tylny panel, który prezentuje się prosto, ale bardzo dobrze. Minimalizm pełną gębą i mi to nie przeszkadza. Najważniejsze jest to, że Sony w końcu zdecydowało się na coś nowego. Po kilku przedstawicielach serii Z, każdy kolejny model był po prostu nieco nudnawy. Nie mówię, że brzydki – bo takie nie były! – ale przewidywalne do bólu. Teraz jest podobnie, ale jednak inaczej. Dobry ruch Sony.

Co ja pacze?!

Wszystkich purystów przepraszam, że powyższy podtytuł, ale idealnie pasuje on do mojego przekazu.

Dużą zmianą w serii X jest także ekran, który zmalał względem Zetek. Ma on 5-cali, co moim zdaniem jest dobrym kompromisem między wygodą użytkowania, a komfortowym przeglądaniem stron czy graniem w gry. Tylko… na 5,2-calowym wyświetlaczu w Zetkach również pracuje się bardzo dobrze. Dlatego ten element może być zarówno plusem, jak i minusem nowej serii.

IMG_20160706_181244

Za to jednoznacznym atutem jest jakość wyświetlanego obrazu na Xperii X. Zanim trafiła ona w moje ręce słyszałem opinie, że kolory są tak żywe, jakby korzystało się ze świetnego AMOLED-a. Z racji tego, że po cichu kocham się w ekranach Samsunga, to jest moim zdaniem największy komplement jaki może usłyszeć producent o swoim panelu IPS. Ale czy te słowa mają chociaż coś wspólnego z prawdą?

Tak, i to cholernie dużo! Wyświetlacz jest niesamowicie jasny, a kolory wyglądają przepięknie. Zapewne przy bezpośrednim porównaniu, ciężko będzie pokonać Galaxy S7, ale dużej różnicy na pewno nie będzie. Jeśli dodać do tego świetne motywy z Marshmallowa oraz najpiękniejszy ekran blokady jaki kiedykolwiek został wymyślony, to można się zakochać w nowej Xperii.

A co z resztą bebechów?

Wszystko oczywiście dokładnie opiszę w recenzji, ale teraz mogę powiedzieć, że Xperia X działa bardzo szybko, czytnik linii papilarnych zdaje się być lepszy niż w Zetkach, a i aparat daje radę:

Dodam tylko, że widać różnicę między jego możliwości w trybie automatyczny, a manualnym. Pod tym względem Sony mogło bardziej się postarać, ale źle nie jest.

Czy ta zmiana wyszła Sony na dobre?

Po dwóch dniach mogę śmiało powiedzieć, że pokazanie serii X to dobry krok w rozwoju japońskiej korporacji na rynku mobilnym. Oczywiście nie mam jeszcze pełnego obrazu tego modelu, ponieważ dopiero zacząłem testy, więc z wydaniem swoich ciężko zarobionych pieniędzy zaczekajcie na ostateczną recenzję. Obiecuję, że tym razem nie będzie trzeba na nią czekać miesiącami.*

Ja na razie daję sobie dużego lajka, a jeśli chodzi o pytanie z początku, to tak. Warto porzucać Zetki dla tego modelu. Przynajmniej na razie tak sądzę.


*A przynajmniej się postaram!

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post