SzklanySamuraj.pl

Powrót do miejsca, które przez lata nazywało się domem często nie jest łatwy. Szczególnie, gdy wcześniej Cię z niego wyrzucono…

 – Ehh… Już widzę nasz zamek. W sumie nie wiem czy się cieszyć, całkiem przyjemnie spędzało mi się ten niezaplanowany urlop. – Powiedział Lothar, który bardzo powoli jechał na koniu w stronę miasta. Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna i spokojna, a lekki wiatr skutecznie orzeźwiał twarze wędrowców.

 – No już nie bądź taki strapiony, widzę po Twojej mordzie, że jednak trochę się cieszysz. – Rzekł Tomir. Był to drugi z Paladynów, który nad Lotharem górował wzrostem oraz muskulaturą. Powszechnie jednak było wiadomo, że w bezpośredniej walce nie był tak biegły jak współtowarzysz. – Pamiętaj, że obiecałem Ci ucztę jak wrócimy, więc starych pierdzieli zaczniesz słuchać najwcześniej za 2, a może i nawet 3 dni.

 – No wiem przyjacielu, po prostu ciągle się zastanawiam czy dobrze robię wracając do zamku. W końcu mój wyjazd nie był zbyt spokojny…

 – Przekonamy się. Pamiętaj, że nie będziesz się obijać. Mamy coraz więcej ryzykownych misji, których nie chce brać żaden Paladyn, więc ktoś taki jak Ty może być niezwykle przydatny. Góra zdaje sobie z tego sprawę, więc nie powinni Ci wypominać starych wybryków…

Lothar uparcie twierdził, że pojechał odpocząć od bycia Paladynem, ale tak naprawdę został do tego zmuszony przez władze zakonu. Przed wyjazdem miał bardzo mocną pozycję i regularne obijanie mordy strażnikom uchodziło mu na sucho, ale już pobicie kilku zamożnych kupców, gdy Ci nakryli go ze swoimi z żonami, a potem strzelenie w twarz baronowi to było nieco za dużo. Tylko dzięki licznym zasługom nie trafił przez oblicze sądu, a że teraz baron wyjechał to mógł spokojnie wrócić.

 – A któż to przyjechał? Panie Tomirze, czy to Pan? – Powiedział jeden ze strażników przy bramie. – Wjeżdżaj śmiało Panie. A kim jest współtowarzysz? Czyżby to był… Lothar?

W tym momencie dało się wyczuć wyraźnie poruszenie wśród strażników oraz rycerzy akurat przebywających przy bramie. Lothar był dość znaną personą w mieście, niestety raczej niezbyt lubianą. Cóż, sam sobie na to zasłużył, ponieważ z wojaków szanował jedynie Paladynów, a i też nie wszystkich. Resztą otwarcie gardził. Na znak Tomira nie powiedział nawet słowa, tylko głupio uśmiechnął się do zebranych.

Widać było wyraźnie, że prawie każdy z obecnych chciałby sprać mordę krnąbrnego Paladyna. Na szczęście dla nich, nie mogli nic w tej chwili zrobić, ponieważ Tomir był jednym z ważniejszych ludzi w mieście i zaatakowanie jego kompana było równe wyrzuceniu, a i to w najlepszym przypadku.

Gdy Paladyni przejechali dało się usłyszeć splunięcie, a to był znak, na który Lothar musiał odpowiedzieć. Zsiadł z konia.

 – Kurwa, nie… Już miałem nadzieję, że uda się uniknąć bójki przed dojechaniem do zamku. – Cicho przeklął Tomir, który doskonale zdawał sobie sprawę, że ktoś zaraz dostanie w mordę i nie może z tym nic zrobić.

 – Który śmieć splunął? – Lothar krzyknął z lekką nutką złości, ale czuć było w jego głosie dużo więcej radości. Nienawidził on wszelkiej maści strażników i rycerzy, więc okazja do obicia któremuś ryja zawsze poprawiała mu nastrój.

 – Ja! – Z szeregu wyszedł największy z nich, niemal o półtora głowy wyższy od Lothara rycerz. Ubrany był w lekką skórzaną kurtkę oraz materiałowe spodnie, więc jego strój idealnie nadawał się do walki. – Nazywam się…

W tym momencie mroczny Paladyn – bo takiego miana często używał Lothar – skoczył do niego szybkim susem i wymierzył precyzyjny cios w zęby, co skutecznie powstrzymało wypowiedź rycerza. Ten dość szybko zorientował się co go trafiło, ale zanim zdążył zareagować przyjął jeszcze kilka uderzeń i padł na ziemię. Teraz już nie wyglądał tak groźnie. Na koniec Lothar jeszcze na niego splunął z nieukrywaną pogardą.

 – Gardzę Tobą śmieciu, jak i wszystkimi Twoimi kumplami. Masz szczęście, że jest tutaj Tomir, bo na pięściach by się nie skończyło. Teraz wracaj do rynsztoka, gdzie Twoje miejsce, a ja idę świętować mój powrót.

Nikt nie odezwał się nawet słowem, chociaż gdyby wzrok mógł zabijać to Paladyn kilkukrotnie padłby trupem. Lothar wsiał za to na konia i spokojnie zaczął jechać w stronę zamku. Po kilkunastu krokach jego kompan dopiero się odezwał:

 – Musiałeś to zrobić? Ehh… Znam tego rycerza i to dobry człowiek, któremu jak mnie pamięć nie myli wychędożyłeś żonę. Zasady w mieście się nieco zmieniły, więc nie będziesz mógł tak bezkarnie obijać im ryjów, pamiętaj o tym proszę.

 – Musiałem to zrobić. Gdybym odszedł śmieć pomyślałby jeszcze, że może się tak do mnie odnosić.

W tym miejscu rozmowę przerwał im jeszcze większy jegomość w zbroi strażnika, który stanął przed ich końmi.

 – Witaj Tomirze. Widziałem co się stało i chciałbym rozmówić się z Twoim kompanem. Lothar jak mniemam? Ten bezczelny Paladyn jebaka, który bierze wszystko poczynając od śmierdzących gnojem dziewek z rynsztoka? Słyszałem o Tobie. Zejdź proszę z konia i spróbuj mi zlać mordę, skoro jesteś taki waleczny…

Lothar błyskawicznie zeskoczył z rumaka, a Tomir nie był już taki spokojny jak chwilę wcześniej. Tym razem wiedział, że ta walka może skończyć się zupełnie inaczej. Wolrad stojący na ich drodze był tymi nowymi porządkami panującymi w mieście…


Zdjęcie: Rene Asmussen 

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post