SzklanySamuraj.pl

Muszę Ci się do czegoś przyznać, nie lubię koncertów. Do tej pory byłem na kilku i żaden mnie nie porwał, ale Lindsey Stirling nieco zmieniła moje zdanie. 

Gdy tylko dowiedziałem się, że Lindsey Stirling będzie w Polsce, od razu sprawdziłem do jakich miast zawita. Na tej dość krótkiej liście, oprócz Krakowa, był także Poznań. Takiej okazji nie mogłem przegapić, szczególnie że już kilka lat temu chciałem pojechać na Lindsey. Niestety podczas jej pobytu w Warszawie, siedziałem w Szanghaju. Cóż, taki los, ale na szczęście udało mi się spełnić to małe marzenie. Bilet kupiłem jeszcze w zeszłym roku, a kilka dni temu mogłem go w końcu zrealizować. Czy przekonałem się do koncertów?

Tak, ale…

…nie do końca. Już tłumaczę o co mi chodzi.

Jak wspomniałem we wstępie, nie przepadam za koncertami. Bardzo lubię imprezy w klubach, przeważnie świetnie się na nich bawię. Jeśli tylko muzyka chociaż trochę trafia w mój gust, to potrafię przez kilka godzin zapomnieć o całym świecie, ponieważ liczy się dla mnie zabawa. Po prostu czuję ten klimat.

Zupełnie inaczej jest z koncertami. Nie jestem jakiś pasjonatem takiego spędzania czasu i nie mam zbyt dużego doświadczenia, ale kilku artystów zdarzyło mi się słuchać na żywo. I może to ja źle trafiałem, ale nigdy mnie jakoś specjalnie nie porwali. Fajnie było posłuchać ulubionych piosenek, ale zamiast przepychać się przez tłum, zdecydowanie bardziej wolałbym usiąść sobie gdzieś z boku na wygodnej kanapie. Tak już mam.

Na Lindsey również wolałbym taką opcję

Gdybym tylko mógł – i finanse by mi na to pozwoliły – kupiłbym sobie miejsce siedzące, gdzieś wyżej i tak oglądałbym cały koncert. Mimo tego…

Bawiłem się świetnie!

Ustawiłem się w całkiem sensownym miejscu, a Lindsey zrobiła niesamowitą robotę!

Wydarzenie było świetnie przygotowane od strony wizualnej, to nie był zwykły koncert, ale porządne show, które cieszyło nie tylko ucho, ale i oko. Zarówno główna bohaterka, jak i tancerki były perfekcyjne w swoich ruchach. Widać, że nad wszystkim pracowano od miesięcy.

No i Lindsey opowiedziała trochę o sobie, a także rzuciła kilka słów o pierogach, co jest miłym dodatkiem. Nawet jeśli była to wyuczona formułka do zjednania sobie publiczności – zadziałała.

Zobacz też: Cztery utalentowane skrzypaczki, które warto poznać!

Jedno tylko mi przeszkadzało – ludzie!

Czasem jedno zdjęcie, wyraża więcej niż tysiąc słów, więc sam zobacz o co mi chodzi:

Już wiesz o co chodzi? Dokładnie, ludzie wchodzący innym na barana!

Niektórym przeszkadzają osoby robiące zdjęcia, ale akurat ja nie mam z tym problemu. Przeważnie jest to kilka, ewentualnie kilkanaście sekund, a komórka jest na tyle mała, że w najgorszym przypadku zasłania kawałek sceny. Rozumiem, że może to niektórych denerwować, ale w czasach gdy chcemy dzielić się niemal wszystkim, wcale mnie to nie dziwi.

Inaczej jest z osobami, które wchodzą innym na barana. Raczej nigdy nie trwa to kilka sekund (prędzej kilka piosenek), a taka przeszkadzajka może skutecznie zasłonić spory kawałek sceny. Piszę o tym, ponieważ na całej sali, tylko jedna osoba zdecydowała się tak wkurzać innych. Ok, jeszcze inni uczestnicy wchodzili sobie na barana, ale stali przy ścianie, więc kompletnie nikomu nie przeszkadzali. Zdaję sobie sprawę, że ktoś może być niski, a widoczność na takich koncertach nie jest powalająca, tylko czy to go usprawiedliwia?

Moim zdaniem nie!

Wchodzenie sobie na barana to buractwo w najczystszej postaci, które potrafi skutecznie zepsuć koncert kilkudziesięciu innym osobom. Może jestem nieczułym draniem, ale jeśli zdajesz sobie sprawę, że możesz mieć problem z zobaczeniem sceny, to przyjedź na koncert wcześniej i ustaw się na przodzie.

Nie chce Ci się? To nie przeszkadzaj innym!

I daj uczestnikom czerpać całymi garściami z koncertu. Ten mi się spodobał, a niedługo wybieram się na Happysad.

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post