SzklanySamuraj.pl

Przyzwyczaiłem się już do tego, że większość horrorów jest po prostu słaba. „Kiedy gasną światła” nie wyróżnia się pod tym względem, ale za to dzieciaki, którego na niego przyszły były przerażające!

Lubię oglądać horrory, ale w ostatnim czasie jestem regularnie rozczarowywany. Jedynie Obecność 2 trzymała jakiś poziom, ale tylko do pewnego momentu. Potem zamieniła się w typowy film tego gatunku, co nie jest komplementem. Mimo tego nie zamierzam się poddać i chcę obejrzeć w kinie dzieło tak straszne, że po wyjściu, będę musiał wejść jeszcze do sklepu po zapasową bieliznę. Nie jest to zbyt miła wizja, ale dla genialnego horroru warto się poświęcić. Pewne nadzieje wiązałem z „Kiedy gasną światła”, który wzoruje/opiera się na mechanizmie z tego krótkiego dzieła:

Zwiastun właściwego filmu również nie był sporo najgorszy, więc miałem szczerą nadzieję, że zobaczę coś co najmniej przeciętnego.

Niestety obiecanki cacanki, ponieważ było co najwyżej przeciętnie.

Budowanie napięcia poziom 0!

Na pewno znacie filmy, w których przez 3/4 czasu budowane jest napięcie, a dopiero potem dzieje się właściwa akcja. Czasem jest to dobre posunięcie, a czasem producenci przesadzają i najpierw ktoś musiałby widza obudzić, żeby mógł zobaczyć to co najważniejsze. Cóż, tutaj problem jest zupełnie odwrotny, ponieważ twórcy od razu chcieli zacząć z wysokiego C. To częściowo im się udało, ponieważ nie tylko nawiązali do krótkometrażowej wersji, ale także dali nadzieje, że będzie strasznie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że od razu pokazali głównego złego, a właściwie to złą. Mocny początek jest dobry, jedynie jeśli ma nutkę tajemniczości, a tutaj niemal wszystkie karty zostały odkryte.

Potem było niestety coraz słabiej, ponieważ akcja zwolniła i zaczęło się budowanie napięcia. Niestety ono również było potraktowane trochę po macoszemu, gdyż wyjaśnienie kim jest przeciwnik zamyka się w kilku kwestiach. Zdecydowanie wystarcza to do zrozumienia fabuły, ale stało się zbyt szybko. Kilka minut więcej z tym wątkiem, lepiej pozwoliłoby wczuć się w całą historię.

Poza tym film miał trochę błędów, chociażby związanych z tą złą. Raz sprawiała wrażenie osoby ze zdolnościami paranormalnymi, a raz ich nie miała. Tak jakby czasem zapominała, że może zgasić światło za pomocą siły woli. Poza tym nie zostało wytłumaczone, czemu była na tyle silna, że bez problemu mogła poradzić sobie z dużo większymi od siebie mężczyznami. To są detale, ale właśnie za nie można pokochać nawet przeciętne filmy. Tutaj żadnej miłości nie będzie.

Wszystkie te elementy spowodowały, że po kilku minutach „Kiedy gasną światła” przestały być straszne.

Lights-Out-Still (1)

Przynajmniej dla mnie…

Koło mnie siedziała grupka nastolatków, którą oceniłbym na gimnazjum. Najbliżej mnie siedział chłopak, który jest chyba najgorszym kompanem na horror jaki może się trafić. Rozumiem, że można się przestraszyć. Rozumiem też, że nie wszystko da się przewidzieć (chociaż ja na tym filmie w jakiś 90 procent przypadkach wiedziałem, kiedy będzie coś strasznego). Ja to wszystko rozumiem, ale przez CAŁY FILM ten chłopak skakał na krześle jak mała przerażona dziewczynka, która zobaczyła pająka giganta siedzącego jej na nosie. Cieszyłem się, że wziąłem sobie jedno miejsce dalej. Gdyby nie to, zapewne po którymś z kolei podskoku, wylądowałby u mnie na kolanach, a tego bym nie chciał.

Ok, można się bać, nawet bardzo. Ja na miejscu dziewczyn już bym go więcej nie zabierał na takie filmy, ale rozumiem, że można się bać. Nie rozumiem niestety syfu, jaki robiła cała grupa. Ja też nie zawsze kupuję w kinie popcorn i colę, ponieważ mam swoją wodę i jakiegoś wafelka, ale oni zdrowo przesadzili. Przez pół filmu – akurat, gdy chłopak nie podskakiwał ze strachu krzycząc na całe kino – hałasowali paczkami chipsów i innych słodyczy. OK, to też mi jakoś specjalnie nie przeszkadzało, czasem nawet mnie budziło, bo film był nudny, ale syf jaki po sobie zostawili to była tragedia. Wszystko – i paczki i chipsy – były tak porozwalane koło foteli, że ciężko było mi przejść bez nadepnięcia czegokolwiek. Może to był ich przejaw sprzeciwu wobec pokazywania słabych filmów, ale dla mnie zachowywali się jak niewychowani gówniarze, których nikt nie nauczył ani odrobiny kultury.

Zostawiłem im swoją wizytówkę i powiedziałem, że będą bohaterami tego tekstu, więc może go przeczytają. Oby.

Towarzystwo słabe, a film nie lepszy

Na szczęście są dwa plusy w tym horrorze! Pierwszym jest Alexander DiPersia, który przypomina młodszego Khala Drogo (to plus dla pań), a drugim Teresa Palmer I. Ona mi nikogo nie przypomina, ale na ekranie prezentuje się znakomicie (a to dla panów).

LO-FP-036 (1)

W krótkim żołnierskim stylu powiem tylko: Pomysł dobry, ale wykonanie słabe. Idźcie tylko jeśli NAPRAWDĘ nie macie nic lepszego do roboty!

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post