SzklanySamuraj.pl

Nie kojarzę imion, nie rozpoznaję twarzy, nie zapamiętuje wspomnień. Mam tysiące znajomych, znam tylko kilku, a czasem jestem po prostu sam.

W swoim życiu poznałem tysiące ludzi. Już na samym Facebooku liczba moich znajomych jest 4-cyfrowa, a to tylko wycinek osób, z którymi zamieniłem w swoim życiu więcej niż 3 słowa. Szkoły, prace, wyjazdy, wakacje… Wszędzie tam poznawałem nowe osoby, spokojnie mogę ich liczyć w tysiącach. Na dodatek nie jestem zamknięty w sobie czy nietowarzyski. Oczywiście nie każdy od razu pała do mnie miłością, ale jestem dość otwartą osobą. Dzięki temu znajomych mam naprawdę sporo, pewnie więcej niż przeciętny mieszkaniec naszego pięknego kraju, a mimo tego często jestem samotny.

Kiedyś nie miałem takich problemów

Nie było komórek, nie było portali społecznościowych, rzekłbym że nie było niczego co wirtualne. Wtedy liczba moich znajomych ograniczała się do miejscowości, w której mieszkam. Co roku pojawiały się wakacyjne znajomości, ale one w większości były przelotne. Mimo tego wtedy nie miałem problemu z samotnością. Nie wiem czy to jest spowodowane tym, że inaczej patrzyłem na życie, miałem zupełnie inne cele, czy może po prostu byłem zbyt głupi, żeby czuć coś takiego jak samotność, ale nie przypominam sobie takiego uczucia. Zawsze był ktoś obok.

Teraz wygląda to trochę inaczej, ponieważ nie da się ukryć, że nieco dorosłem. Kiedyś moje życie było takie samo, jak życie moich znajomych. Chodziliśmy do tej samej szkoły, mieliśmy podobne problemy i identyczne plany na najbliższy czas. Robiliśmy po prostu to na co naszła nas ochota. Wychodziliśmy na dwór, znajdowaliśmy sobie jakieś zajęcie i tak mijały dni. Gdybym chciał poczuć samotność, nie miałbym na to czasu. W liceum było podobnie, ponieważ nawet wtedy jedyną różnicą między mną, a większością znajomych był plan zajęć. Reszta rzeczy – mimo wchodzenia w dorosłość – nadal była niemal identyczna.

Teraz każdy ma swoje życie

I to jest świetne i smutne zarazem. Oczywiście dobrze, że każdy ze znajomych coś robi w swoim życiu, ale pogoń za marzeniami, obowiązkami, pieniędzmi i uciechami prowadzi do tego, że zaczyna brakować czasu. Gdzieś przeczytałem, że nie istnieje coś takiego jak brak czasu dla innych osób, to zawsze kwestia priorytetów. Po prostu stawiamy wyżej pracę, wyjście na pizzę, obejrzenie meczu czy granie na komputerze niż spotkanie z kimś. Rozumiem, że czasem są rzeczy, które trzeba zrobić na wczoraj, ale czy one powinny być ważniejsze niż bliskie osoby?

Uświadomiłem sobie tą smutną prawdę jakiś czas temu, gdy odmówiłem komuś spotkania. Powiedziałem, że mam sporo rzeczy do zrobienia i nie dam rady. Po skończonej rozmowie zrozumiałem, że właśnie postawiłem kogoś bliskiego niżej niż odpoczynek przed komputerem, nowy tekst na bloga czy też wcześniejsze pójście spać (już nie pamiętam). Oddzwoniłem, przeprosiłem i powiedziałem, że z przyjemnością się spotkam. Zmieniłem swoje priorytety. Mogłem to zrobić, ale wcześniej z jakiegoś powodu nie chciałem.

Internet dał możliwości i odebrał chęci?

Nie lubię na nikogo zrzucać winy za moje błędy i tym razem też tego nie zrobię, ale nie da się pominąć wpływu internetu na łatwość kontaktu ze znajomymi. Kiedyś pisałem listy, sms był wydarzeniem, a żeby do kogoś zadzwonić trzeba było się naprawdę szarpnąć i oczywiście odważyć. Kilkanaście lat temu, z wybranymi osobami, które poznałem na obozach utrzymywałem mocniejsze stosunki niż robię to aktualnie z większością moich znajomych. Teraz klikam lajka i to mi starcza. Czasem nawet nie wiem komu go daję, ponieważ najzwyczajniej nie wiem kim są moi znajomi. Nie kojarzę imion, nie rozpoznaję twarzy, nie zapamiętuje wspomnień. To tylko podkoloryzowane małe zdjęcia osób, którzy kiedyś pojawili się w moim życiu i w większości przypadków jeszcze szybciej zniknęli.

Łatwość kontaktu z kimkolwiek sprawiła, że przywiązujemy mniejszą wagę do znajomości z konkretnymi osobami.

Gdy miałem 50 znajomych wiedziałem mniej więcej gdzie jest każdy z nich oraz co u niego. Teraz nie dość, że nie mam pojęcia co się dzieje z większością osób na mojej liście kontaktów, to brutalnie mówiąc nie interesuje się tym. Jest ich po prostu za dużo, przez co nie mogę poświęcać takiej samej ilości czasu każdemu. Spłycenie kontaktów polega też na tym, że nie z każdy chce wiedzieć co u mnie. Jestem pewien, że dziesiątki, jak nie setki osób zaczęłyby się zastanawiać czy chcę je prosić o pożyczkę, gdybym tak po prostu do nich napisał. Nic w tym dziwnego, ponieważ ja też wychodzę z takiego założenia. W 99% przypadków, gdy odzywał się do mnie dawno niewidziany znajomy to czegoś ode mnie chciał. Przypominam sobie tylko jeden przypadek, gdy ktoś napisał do mnie, żeby spytać jak leci i nie było w tym żadnego drugiego dna.

Nie chce mi się pielęgnować znajomości. Nauczyłem się tego, że ona są przelotne.

I właśnie przez to czuję się samotny, mimo setek osób, które mnie pozornie otaczają. Mało jest osób, które tak naprawdę interesują się tym co u mnie i to działa w dwie strony. Internet nauczył nas tego, że znajomość jest teraz czymś mało ważnym, jest przelotna. Dziś mogę z Tobą rozmawiać jak najlepsi kumple, a za tydzień co najwyżej dam Ci lajka pod zdjęciem. Nie ma między nami prawdziwej więzi i najsmutniejsze jest to, że nie tylko Ty tego nie chcesz zmienić, ale również ja.


Zdjęcie: unsplash.com

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

  • LieveGLieveG

    Author Odpowiedz

    Z jednej strony się zgadzam, że Internet uczy nas, iż każda znajomość jest, a później nagle jej nie ma. Znika sobie ot tak. Ale moim zdaniem trudno jest się przestawić na taki tor myślenia, jeśli z natury jest się osobom towarzyską. Ja mam swoją grupkę przyjaciół i fakt, że spotykają mnie znajomości trwające tylko kilka miesięcy, to jednak pewna grupa jest niezmienna od lat. Ba, powiem nawet, że dzięki Internetom poznałam osobę, która teraz jest jedną z najważniejszych w moim życiu. 🙂 Grunt to nie dać się zwariować, po prostu. 🙂


  • Łączy nas coś – samotność. Niby jestem w związku, ale znajomych to nie mam takich z rzeczywistości. Pełno ich w sieci, ale co z tego…


  • Może Ci się to nie spodobać, ale to jest cytat z tekstu powyżej:

    „Nie chce mi się..”
    I masz już odpowiedź o co tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
    Tak jest po prostu łatwiej, a pójście po najmniejszej linii oporu kusi i to bardzo.


    • Sam to napisałem, więc oczywiście, że mi się to podoba 😛

      To niestety sama prawda, nauczyłem się, że raz znajomości są, a raz ich nie ma i większości nie chce mi się pielęgnować. Innym też 😉


  • Hai LeHai Le

    Author Odpowiedz

    Nie skończyłam czytać tekstu, bo zrobiło mi się przykro choć liczba moich znajomych na Fb nie przekroczyła jeszcze setki. Byłam z tych wysmiewanych dzieciaków, choć jak w amerykańskim filmie do towarzystwa przyszły mi inne wysmiewane dzieciaki. Miałam fajne przyjaciółki. W gimnazjum wypadł mi rok a później już nie dałam rady zgrać się z klasą. Do liceum poszłam do innego miasta, gdzie nikogo nie znałam. Nie zaskoczyło. Na studiach nie narzekałam na znajomych, ale boli mnie ze oni teraz tak często się zmieniają. Niby to normalne, a może jednak nie. Bo z przyjaźnią jak z miłością, jedna osoba stara się bardziej – źle, jedna mniej – źle, o sytuacji gdzie komuś się wiecznie nie chce juz nie wspominając. Od kiedy uświadomiłam sobie, że jeżdżenie 3 godziny w jedna stronę do obcego miasta to po by spotkać się ze znajomym, który po godzinie musi już iść, bo coś tam, jest głupotą. Poświęciłam cały dzień, żeby żeby ta druga osoba poświęciła mi chwilkę. Zamiast tego zaczęłam proponować, żeby ludzie wpadli do mnie. Są lasy, łąki, jezioro, przenocować jest gdzie. No, ake nie… Bo daleko.


  • Sam sobie jesteś winien :). Mnie też większość nie obchodzi, ale mam kilka znajomości, które pielęgnuję. Sortownia u mnie jest ostra 😀


  • Wydaje mi się, że trochę pojechałeś po bandzie. W końcu masz jakiś znajomych, dla których rezygnujesz z notki na blogu i wieczoru przy kompie. 🙂 a pozostali cóż…. zawsze możesz ich wyrzucić ze znajomych. Ja nie chciałabym (nigdy nie miałam) bliski relacji z każdym – pisze o czasach bez internetów. Zawsze są osoby bliskie i „znajomi” a FB to taki plac targowy, gdzie sprzedajemy swoją prywatność za lajki. 🙂


    • Mam grono osób, z którymi się regularnie spotykam – przyjaciół i znajomych – ale to nie zmienia faktu, że czasem rzeczywiście jestem sam ze sobą i nie ma innych opcji 😉


      • Bo czasami dla zdrowia psychicznego trzeba być samemu ze sobą 🙂


Next Post