SzklanySamuraj.pl

Jeśli ktoś załatwi się na środku placu i powie, że jest artystą to ludzie mu wierzą. Podobnie jest z konwencją, która ma być wytłumaczeniem dla słabych filmów, ale warto pamiętać czasem coś jest po prostu głupie.

Jak wiesz w ostatnich dniach byłem w kinie na nowych Gwiezdnych Wojnach i postanowiłem nawet spłodzić recenzję tego filmu. Nie będę się teraz powtarzać, więc jeśli chcesz poznać moje zdanie na jego temat, wbijaj do tekstu. Dziś skupię na czymś innym.

Po tym jak napisałem swoją recenzję rzucił mi się w oczy tekst Asi z Wyrwane Z Kontekstu,  a dokładniej to jeden komentarz użytkownika Damryt. Tekstu nie będę Ci spojlerować (sam przeczytaj), ale komentarz pozwolę sobie zacytować:

Boże, tyle niepotrzebnych słów. Wiecie, że w kinie istnieje coś takiego jak konwencja? Że film może być dobry, mimo że jest kiepski pod jakimś względem? np. fabuła kuleje, detale się nie zgadzają i nawet nie ma sensu dociekać dlaczego? W tym przypadku to jest konwencja Gwiezdnych Wojen. Ja poszedłem na Gwiezdne Wojny i dostałem Gwiezdne Wojny. W życiu bym sobie nie zadał pytania skąd Kylo ma taki miecz. Ma i już. Ważne, że w ogóle są miecze, że są X-wingi, są sentymentalne powroty, piękne krajobrazy, kilka naprawdę genialnych ujęć, aktorzy z nieopatrzonymi gębami. I jest ten piękny balans, w przeciwieństwie do epizodów 1-3, w których wszystkiego było za dużo, albo było zbyt cukierowowate.
Takie pytania mogą sobie zadawać chyba tylko blogerzy, których gryzie sumienie, że dawno czegoś nie napisali, albo czują się zobowiązani mieć swoje zdanie o każdym głośno dyskutowanym przejawie kultury.

Czym jest konwencja?

Dobra, zanim zacznę muszę wkleić kolejny cytat, tym razem ze słownika języka polskiego PWN:

«zespół cech charakterystycznych dla dzieł artystycznych przyjęty przez twórcę»

Jak umiem czytać ze zrozumieniem – a w szkole zawsze miałem z tego pią.. czwór… no zawsze zdawałem – to konwencją może być bardzo wiele rzeczy. Ba, jak reżyser nakręci dwa filmy podobne do siebie to każdy kolejny może być zrobiony w takiej samej konwencji. Niemal wszystko pasuje do opisu, czarno-białe wstawki, podobni aktorzy czy chociażby to, że zawsze wszystko jest kręcone według określonego schematu. Naprawdę wiele elementów, nawet bardzo drobnych można uznać za jakąś konwencję, nawet…

Głupotę!

Damryt napisał w swoim komentarzu, że film może być dobry, nawet jeśli jest pod jakimś względem kiepski i w pełni się z tym zgadzam. Jeśli jesteś ze mną dostatecznie długo to wiesz, że kocham serię Szybcy i Wściekli, którzy trzymają się jakiejś konwencji, ale jednocześnie są bezdennie głupie. Rozumiem bycie fanem, ale patrzenie na coś bezkrytyczne jest po prostu niedojrzałe. Sam sikałem ze szczęścia po obejrzeniu nowych Szybkich, ale gdybym miał napisać jednoznacznie pozytywną recenzję to chyba musiałbym ciężko upaść na głowę.

Ja lubię głupie filmy. Ba – powiem nawet więcej – ja je uwielbiam, ale to nie znaczy, że mam patrzeć na nie jak ameba czy inny pelikan, który łyka wszystko bez głębszych refleksji. Jest tak, ponieważ lubię też, gdy twórcy oddają mi dzieło dopracowane. Jeśli połowę rzeczy można wytłumaczyć jedynie na zasadzie „Bo Tak”, to znaczy że nie mieli oni albo pomysłu, albo mieli to po prostu gdzieś. Przebudzenie Mocy to fajne kino akcji, ale nie da się ukryć, że wiele elementów przyprawiało o ból głowy.

Jeśli wybiera się najgłupsze i najmniej logiczne elementy z poprzednich części, a potem wrzuca je do nowego filmu, to czego się oczekuje? Można to zrzucić na konwencję? Oczywiście, że można, ale to nie ma żadnego sensu.

Czasem film może być fajny i jednocześnie niezmiernie głupi, ale zrzucanie tego na konwencję też jest głupie.


A jeśli wpis Ci się spodobał i chcesz być na bieżąco to zostaw lajka. Dzięki!


Zdjęcie: Yeko Photo Studio

 

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post