Smartfon musi być niezawodny, więc raczej nigdy nie kupię typowego „chinola”!
Typowo chińskie smartfony są tanie i mocne, ale czy mają jakieś wady? Tak i to nawet na tyle duże, że ja żadnego nigdy nie kupię!
Gdy to czytasz, ja najprawdopodobniej przemierzam podpoznańskie lasy, ponieważ trochę pomagam przy organizacji jednej imprezy harcerskiej siedzę właśnie w pracy i jestem zadowolony z wyników harcerskiego złazu. Oczywiście nie on będzie dzisiejszym tematem przewodnim, ale…
Chciałbym napisać, że w mojej kieszeni leży Xperia XZ!
Trochę się ostatnio nie dogadywaliśmy i po powrocie z serwisu nadal mamy pewne niejasności do wyjaśnienia, ale mimo wszystkiego wiem, że mogę polegać na tym telefonie. Mniej lub bardziej, ale jednak mogę.
W tym miejscu pewnie myślicie, że to jakaś fanowska laurka dla Xperii, ale nic bardziej mylnego. Dziś chciałbym skupić się na urządzeniu w mojej drugiej kieszeni, czyli Umidigi Crystal. Jest w nim moja druga karta SIM, bateria również pełna, ale nie zamierzam z niego korzystać. Muszę mu tylko strzelić kilka zdjęć. Jak będę chciał zrobić cokolwiek, sięgnę po Soniacza. Powód jest prosty…
W telefonie najważniejsza jest niezawodność!
A tego Umidigi Crystal mi niestety zapewnić nie może.
Jego test powinien pojawić się na blogu niedługo, ale jedna rzecz zasłużyła na osobny wpis. Kilka dni temu, pojechałem po pracy do znajomych, którzy mieszkają poza miastem. Co prawda byłem już kiedyś u nich, ale tamtejsze tereny to kompletnie nie moja bajka, więc bez nawigacji się nie obędzie. Jak na złość w kieszeni miałem wspomnianego wcześniej Umidigi Crystala oraz Lumię 640 (ona tak testowo, przymierzam się do tygodnia z Windows Phone’m).
Myślałem wtedy, że wrzucę sobie adres do nawigacji, odczekam kilka sekund aż telefon złapie moją pozycję i znajdzie trasę, a potem szybko śmignę do znajomych. Naiwny ja! Crystal najwyraźniej stwierdził, że każda podróż powinna być przygodą, więc kompletnie olał takie przyziemne rzeczy jak pokazywanie drogi. Wyszukiwał ją przez kilkanaście sekund (a i to nie zawsze, czasem dopiero po którymś restarcie apki), a gdy tylko ruszałem to gubił połączenie. Gdyby droga była prosta to pewnie bym sobie poradził, ale to są akurat tereny, gdzie jest pełno małych uliczek i trzeba wiedzieć, w którą skręcić, żeby trafić do celu.
Po 15 minutach walki z GPS-em dałem szansę Lumii, ale map Here nie mogłem znaleźć, a te wbudowane w Windowsa 10 Mobile to jakaś tragedia. Wróciłem do Umidigi.
Trasa, które nie powinna przekroczyć 20 minut zajęła mi ponad 40 i to tylko dlatego, że jechałem nieco na pamięć. Gdybym miał polegać tylko na nawigacji, pewnie do teraz szukałbym drogi. Oczywiście sprawdziłem ustawienia i lokalizacja pracowała w trybie wysoka dokładność, więc brała wszystko co mogła, żeby tylko skutecznie doprowadzić mnie do celu.
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że raczej nigdy nie kupię typowego „chinola”!
Pisałem niedawno, że mój następny smartfon musi spełnić 3 warunki, ale zapomniałem o niezawodności. Teraz już wiem, że wszystkie bajeranckie funkcje czy dodatki są na nic, jeśli telefon nie radzi sobie z prostymi rzeczami.
Właśnie dlatego ja raczej będę stawiać na sprawdzone marki. Chińskie urządzenia mniej znanych firm kuszą ceną, ale mój spokój nie jest warto 200 złotych. Wolę wydać więcej i mieć pewność, że gdy będę chciał to wszystko rzucić i pojechać w Bieszczady, to dodaję w Bieszczady, a nie nad morze!
View Comments
Czy TP-Link MR400 zdołał pokonać mojego Huawei’a B525? #CoZaEmocje
Typowo chińskie smartfony są tanie i mocne, ale czy mają jakieś wady? Tak i to nawet...