Nastały czasy, gdy gry mobilne „same się” przechodzą…
Muszę przyznać, że raczej dość słaby ze mnie gracz mobilny. Dałem jednak szansę produkcji nawiązującej do Bleacha i doznałem niemałego szoku.
Wychowywałem się w latach 90-siątych i jednym z elementów, który utkwił mi w pamięci z tamtych czasów były gry komputerowe. Często piekielnie trudne i nie wybaczające graczowi żadnego potknięcia. Oczywiście były już wtedy kody, dzięki którym rozgrywkę można było nieco ułatwić, ale dostęp do internetu był luksusem, więc trzeba było czekać na ulubioną gazetę i mieć nadzieję, że na ostatnich stronach znajdzie się coś dla nas. Muszę przyznać, że lubiłem te czasy i zdarza mi się wracać do tamtych produkcji (ostatnio przechodziłem Warcrafta II, a wcześniej Settlers 2 oraz Duke Nukem 3D Atomic), ale dziś chciałbym napisać kilka słów o współczesnych grach mobilnych, a konkretniej jednej…
BLEACH Brave Souls!
Grę możecie ściągnąć tutaj: Android / iOS
Sam już nie pamiętam gdzie trafiłem na tę grę, ale ściągnąłem ją, ponieważ lubię Bleacha i spędziłem z tym anime/mangą bardzo dużo czasu. W końcu nie od dziś wiadomo, że dla producentów najlepszymi graczami są fani pierwowzoru, ponieważ oni mogą wybaczyć najwięcej, a także są najbardziej szczodrzy (przynajmniej tak strzelam, u mnie się to sprawdza w Pokemon GO). Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie miał jakiś nieco głębszych przemyśleń o tym tytule.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to fakt, że oprócz ściągnięcia gry z Google Play, musiałem również zaczekać aż pobierze się masa dodatkowej treści. Co ciekawe, ze trzy razy wywalało mnie z tego procesu, ale w końcu jakoś się udało. Drugim wnioskiem jest to, że bez samouczka można by się pogubić w możliwych opcjach, ponieważ jest ich całkiem sporo. Sam główny ekran wydaje się zawalony po brzegi i mimo kilku godzin z tym tytułem nadal nie sprawdziłem wszystkich opcji.
Oczywiście wiele z tych opcji chce w jakiś sposób wycisnąć z nas kasę
Tych powyższych minusów jakoś tam się spodziewałem, ale zaskoczyło mnie coś innego. Mianowicie podczas przechodzenia kolejnych poziomów można włączyć opcję auto, która jak się zapewne spodziewanie kieruje naszą postacią. Tak naprawdę to mogę tylko włączać odpowiednie walki, a one będą rozgrywać się same i bez mojego udziału.
Na początku pomyślałem, że tak głupiej opcji jeszcze nie widziałem. W końcu skoro ściągnąłem grę to chciałbym w nią pograć, prawda? Otóż nie do końca…
Po kilku minutach zauważyłem, że schemat kolejnych poziomów jest dokładnie taki sam, a zmieniają się jedynie przeciwnicy. Po kilkunastu poziomach zaczęło mnie to nieco nudzić, ale przy tym tytule trzymały mnie jedynie postacie z Bleacha. Właśnie wtedy zacząłem korzystać z trybu automatycznego.
Tryb jest jest moim zdaniem dowodem na to, że dla samych producentów jest to dość monotonny tytuł. Bezsensowne klikanie w anonimowych przeciwników nudzi się wyjątkowo szybko, więc pozostają tylko bossowie oraz oczywiście historia, w którą chciałoby się wgłębić raz jeszcze, tylko na inny sposób. Sam tak zacząłem grać i w sumie jestem wdzięczny, że nie muszę sam stukać w ekran.
Nie o takie gry mobilne nic nie robiłem…
Nie jestem specjalnie aktywnym mobilnym graczem, ale obstawiam, że nie tylko w Bleachu zastosowano taki mechanizm. Zapewne takich tytułów już jest więcej, a jeśli nie, to strzelam, że będą się niedługo pojawiać. Z jednej strony, tryby auto okazują się przydatne, ale z drugiej to trochę smutne.
Jestem graczem, który potrafił siedzieć nad konkretnymi tytułami całe noce, a gdyby nie padał ze zmęczenia, to grałby i dłużej. Uwielbiam produkcje, które angażują mnie na 100 procent i śnią mi się potem po nocach (true story, pozdrawiam Warcrafta 2). Może się mylę, ale moim zdaniem branża jest już na tyle rozwinięta, że stworzenie angażującego na kilka godzin tytułu nie jest niewykonalne.
No chyba, że się mylę, a ambitnych i ciekawych gier jest sporo. Może to ja po prostu jestem zacofany. Jeśli macie jakieś propozycje, które koniecznie muszę ograć dajcie znać w komentarzach.
Źródło: rawpixel.com (Unsplash)
View Comments
Warto iść za trendami, ale czemu producenci stawiają na te najgłupsze?
Muszę przyznać, że raczej dość słaby ze mnie gracz mobilny. Dałem jednak szansę...