SzklanySamuraj.pl

Asus ZenFone 5 przez notcha i swój rozmiar nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia, ale potem skutecznie udowodnił, że warto dać mu szansę!

Patrząc na specyfikację oraz cenę, śmiało można powiedzieć, że Asus ZenFone 5 jest bardzo interesującym wyborem na rynku. Ja również tak myślałem. Potem model ten trafił do mnie na testy i cóż… delikatnie mówiąc, nie zrobił najlepszego wrażenia. Lubię małe telefony, a tutaj mamy 6,2-calowy ekran. Nie przepadam za notchem, a tutaj wcięcie w ekranie strasznie rzuca się w oczy.

Gdybym miał ten telefon na pół godziny, prawdopodobnie nie polubilibyśmy się za bardzo, ale na całe szczęście spędziłem z nim trochę dłużej i miał czas, żeby mnie do siebie przekonać. Tylko czy mu się udało?

Duży, ale całkiem ładny!

Asus ZenFone 5 doczekał się sporych zmian wizualnych względem poprzedników, czyli chociażby ZenFone’a 4 oraz 4 Selfie Pro. Przede wszystkim zniknął czytnik linii papilarnych z przodu i to akurat szkoda, ale za to tył nie jest już idealnie płaski. Wystaje z niego aparat i tym razem jest to pozytywne zjawisko, ponieważ „czwórka” była płaska, a przez to tak śliska, że sama mogła mi zjechać z biurka. Tutaj nie ma tego problemu.

Poprzednik do selfie był lepiej wyprofilowany, ale tutaj tragedii nie ma, prawdopodobnie dzięki proporcjom 18,7:9. Tak, ZenFone 5 to ogromny telefon i ja zdecydowanie wolałbym coś mniejszego, ale po kilkunastu dniach zacząłem się przyzwyczajać do jego rozmiarów. Nadal korzystanie z niego jedną ręką było co najmniej uciążliwe, ale wykonalne. Dla osób lubiących duże telefony, będzie w porządku.

Jeśli chodzi o wykonanie, zdecydowano się na szkło co jest moim zdaniem w porządku wyborem (heh, na końcu coś Wam powiem! – dopisała redakcja). Wszystko jest spasowane idealnie, a sam telefon prezentuje się dobrze. Dużą zasługę mają w tym plecki z refleksami świetlnymi odchodzącymi od czytnika linii papilarnych.

Cześć Notchu!

Zanim dostałem do testów ZenFone’a 5 zawsze i wszędzie pisałem, że notch to moim zdaniem cholernie szkaradne i bardzo mało praktyczne rozwiązanie, a powstało zapewne jako wizja jakiegoś chorego projektanta. No cóż, rynek przyjął wcięcie z otwartymi rękami i większość nowych urządzeń również dodaje ten dodatek, więc obecnie jestem w mniejszości.

No właśnie, zanim zacząłem testy… a potem przestał mi aż tak przeszkadzać (w tym momencie słychać ostatnich czytelników odchodzących z bloga i trzaskających za sobą drzwiami). Sam się sobie dziwie, ale po kilku dniach przestałem w ogóle zauważać to wcięcie. Oczywiście nadal go nie polubiłem, ale nie rzucałem już pod nosem klątw na projektantów z Cupertino, przez których nastała taka moda.

Jeśli chodzi o samą jakość ekranu, nie mam się do czego przyczepić. Panel ten jest bardzo jasny, ma świetne kąty widzenia oraz znakomite odwzorowanie kolorów. Ramki wokół niego też nie są jakieś specjalnie grube, więc wypełnia przód urządzenia w ponad 83 procentach. Jeśli chodzi o bezramkowce ze średniej półki, bo ten jest na pewno jednym z lepszych, a i przy droższych modelach nie ma się czego wstydzić.

Mam tylko jedną uwagę. Jeśli jesteście takim grubym blogerem (lub nie blogerem) jak ja, to często można zdarzyć się Wam nacisnąć niechcący wyświetlacz, gdy będziecie sięgać do jego drugiej strony. Cóż, nie wina tego telefonu, ale urok bezramkowców.

Średniak, ale działa bez problemów!

Asus ZenFone 5 to średniak, którego napędza Snapdragon 636 oraz 4 GB pamięci RAM. Kosztuje on obecnie 1699 złotych i moim zdaniem jest to bardzo uczciwa cena za te parametry. Tak, możecie dostać coś mocniejszego, ale ten telefon nie ma być liderem benchmarków, a został stworzony jako kompleksowe urządzenie dla większości i pod tym względem spisuje się dobrze.

Przez zdecydowaną większość czasu nie udało mi się go zmusić do zacięcia czy zdecydowanego spowolnienia. Tak, przez okres testów miałem ze 2-3 sytuacje, gdy zauważyłem brak płynności, ale było to chwilowe. Ogólnie ZenFone 5 działał bez zarzutu i 99 procent użytkowników nie potrzebuje większej mocy.

Jeśli chodzi o nakładkę, Tajwańczycy postawili na rozwój w dobrą stroną, ponieważ tak samo jak przy serii 4, tak i tutaj nie była ona tak przeładowana jak we wcześniejszych modelach. Z drugiej strony, nadal ma dość sporo funkcji, więc warto w nich pogrzebać, dzięki czemu będziecie mogli jeszcze bardziej spersonalizować urządzenie. A tak swoją drogą, kilka z nich spokojnie mogłoby zniknąć i dużej straty byśmy nie odczuli.

Kwestie wizualne są zawsze sprawą indywidualną, ale mi nakładka Asusa się nawet podoba. Nie będzie to moje ulubione rozwiązanie, ale zostało wykonanie ze smakiem. Nie miałem z nią większych problemów, oprócz jednej sytuacji. Mianowicie w ZenUI jest specjalna aplikacja do ściągania i ustawiania motywów. Znajoma bawiła się tą opcją i włączyła mi nakładkę z takim cholernie brzydkim psem, który straszył za każdym razem, gdy na niego patrzyłem. Ja niestety nie mogłem znaleźć nigdzie funkcji cofnięcia tego, więc musiałem szukać na nowo motywu, żeby cofnąć się do pierwotnych ustawień. Powinien być mały pstryczek do przywracania standardowego rozwiązania.

Z ZenMoji nie korzystałem, szanujmy się!

Bateria

Czas pracy jest co najmniej zadowalający, ponieważ nie zdarzyło mi się rozładować telefonu przed końcem dnia (przy normalnym użytkowaniu). Często miałem jeszcze przyzwoity zapas energii, tak żeby spokojnie przeżyć pół następnego dnia.

Wszystko oczywiście zależy od tego co robicie na co dzień, ponieważ intensywnie grając i po kilku godzinach poziom naładowania spadnie do zera.

Polubiłem się z aparatem w ZenFonie 5, ale…

Potem trochę ta moja sympatia zmalała. Już tłumaczę co mam na myśli.

Gdybym zdjęcia zrobione ZenFone’m 5 miał oceniać tylko przez pryzmat tego jak wyglądają na samym telefonie, powiedziałbym, że są świetnie. Ba, w swojej klasie mogą być nawet jednymi z lepszych. Duża zasługa w tym świetnego ekranu.

Dlatego też dziwiłem się bardzo opiniom w sieci, które raczej przedstawiały aparat w tym modelu jako przeciętny z potencjałem, ale raczej nie dobry. Dopiero po zakończeniu testów zrozumiałem o co chodzi. Przesłałem zdjęcia do komputera i na dużym ekranie zobaczyłem, że do ideału trochę im brakuje.

W dobrych warunkach fotografie często mają mało wyraziste kolory, a niebo bywa przepalone. Gdy światła jest mniej, pojawiają się szumy i mniejsza szczegółowość. Poza tym ZenFone 5 radzi sobie przyzwoicie, nie ma problemów z ostrością, a dużym plusem jest zaawansowany tryb profesjonalny z wieloma funkcjami jak chociażby czas naświetlania do 32 sekund!

Ogólnie w wielu fotkach brakowało mi „tego czegoś”, co sprawiłoby, że musiałbym się podzielić nią na moim Instagramie, nawet jakby to było ujęcie starego pączka, bałaganu w pokoju czy też mojej twarzy. Zresztą sami zobaczcie co udało mi się ustrzelić:

Niestety zawiodłem się na szerokokątnym obiektywie. Fotki nim zrobione na smartfonie wyglądały w porządku, ale ekran komputera mocno je zweryfikował i najzwyczajniej brak im szczegółowości. Co więcej, poniższe zdjęcia wygląda na nieco rozmazane, a im dalej od środka, tym gorzej.

Jeśli chodzi o selfie to nadal jestem brzydki, ale to już chyba nie wina telefonu…

Czy warto kupić Asusa ZenFone’a 5?

Hmm… nie jest to łatwe pytanie. Jeśli miałbym go tylko na chwilę, bez wahania powiedziałbym, że nie, ponieważ dla mnie jest za duży i ma notcha. Model ten jednak skutecznie przekonywał mnie przez dwa tygodnie, że ma też wiele zalet, na których warto byłoby skupić swoją uwagę.

Jego wydajność i aparat nie stoją na najwyższym poziomie (a szerokokątna matryca daje ciała po całości!), ale za 1699 złotych prezentują się całkiem dobrze. Plusem jest wygląd, który może i nie rzuca na kolana, ale ciężko powiedzieć o nim coś złego. Wisienką na torcie śmiało może zostać wyśmienity ekran. Kwestią sporną jest nakładka, która z jednej strony przykuwa oko, ale z drugiej jest nieco przeładowana i mogłaby przejść na dietę. Ciężko jest mi też wypisać jakieś jednoznaczne minusy, ponieważ to fajny średniak, który ideałem nie jest, ale dla większości osób będzie propozycją co najmniej wystarczającą.

Moim zdaniem na pewno warto wziąć go pod uwagę przy szukaniu czegoś dla siebie.

P.S. Muszę Wam się też przyznać, że Asus ZenFone 5 wypadł mi tak nieszczęśliwe, że na pleckach pojawiła się pajęczynka. Ciężko go za to winić, ponieważ szkło przeważnie przegrywa z betonem, ale stwierdziłem, że warto o tym napisać. Dodam tylko, że mimo tego faktu, wykonanie tego modelu jest moim zdaniem bardzo dobre!

Specyfikacja:

  • 6,2-calowy ekran IPS o rozdzielczości FullHD+ (2246 x 1080 pikseli);
  • 8-rdzeniowy Snapdragon 636;
  • 4 GB pamięci RAM
  • 64 GB pamięci wbudowanej + MicroSD;
  • Podwójny aparat, pierwszy 12-megapikselowy z przesłoną f/1.8 oraz drugi 8 Mpix (f/2.0), detekcja fazy, podwójna dioda LED;
  • 8 Mpix na przednim panelu (f/2.0);
  • łączność 4G LTE;
  • baterii 3300 mAh;
  • Dual SIM;
  • czytnik linii papilarnych;
  • USB typu C;
  • Android 8.0 Oreo;
  • wymiary: 153 x 75.7 x 7.9 mm,
  • waga: 155 gramów.

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post