SzklanySamuraj.pl

Do Samsunga Galaxy S6 edge plus podchodziłem z dużym dystansem. Wiedziałem, że jest dobry, ale czy aż tak jak twierdzą jego fani? No cóż, sam się przekonałem!

Na początku muszę Wam się do czegoś przyznać, przez długi czas nie byłem fanem produktów Samsunga. Co prawda miałem Omnię M z Windows Phone’m 7, którą szczerze uwielbiałem, ale uznałem to za wyjątek od reguły. Wiele miesięcy twierdziłem, że smartfony koreańskiej firmy działające na Androidzie to w mniejszym lub większym stopniu szajs. Tak, wiem, dla wielu osób pewnie grzeszę mówiąc coś takiego, ale na było w takim myśleniu sporo racji. Urządzenia lidera rynku miały dziesiątki minusów, jak odpychająca i przeładowana nakładka, chore ceny czy płynność na poziomie beznogiego żółwia. Ba, Samsung również zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ przy S5 lub S6 znacząco odchudził swoją wersję Andka i skupił się na wydajności, a potem zaczął pracować nad innymi elementami.

Jednym z owoców takiego podejścia jest model Galaxy S6 edge plus, a to jego specyfikacja:

  • 5,7-calowy ekran SuperAMOLED o rozdzielczości QuadHD (2560 x 1440 pikseli);
  • 8-rdzeniowy procesor Exynos 7420;
  • 4 GB pamięci RAM;
  • 32/64 GB pamięci wbudowanej + slot na kartę MicroSD;
  • 16-megapikselowy aparat główny;
  • 5 Mpix na przednim panelu;
  • łączność 4G LTE;
  • bateria o pojemności 3000 mAh;
  • wymiary: 154,4 x 75,8 x 6,9 mm;
  • waga: 153 gramy.

Jak pies do jeża…

Tak mniej więcej wyglądał mój początek z tym Samsungiem. Mimo tego, że już dawno pozbyłem się uprzedzeń do produktów koreańskiej firmy, to nadal nie wiedziałem, czego się dokładnie spodziewać po flagowcu z prawdziwego zdarzenia. Domyślałem się, że będzie dobrze, ale przez pierwsze dni poznawałem jego możliwości.

Muszę przyznać, że wątpliwości zniknęły błyskawicznie!

Pierwszym elementem, który warto poruszyć jest wygląd, a pod tym względem S6 edge plus to istny majstersztyk. Zagięty ekran może być dla wielu osób tylko marketingowym bajerem, ale jedno trzeba mu przyznać – prezentuje się fenomenalnie. Nawet teraz, gdy oglądam zdjęcia to zachwycam się tym modelem. Dodatkowo ma też kilka ciekawych funkcji, ale mówiąc szczerze, nie korzystałem z nich na co dzień. Niektóre – jak skróty do potrzebnych aplikacji czy powiadomienia – bywają przydatne, ale nie znalazłem niczego, czego brakuje mi po zakończeniu testów.

Oczywiście Koreańczycy nie oszczędzali na materiałach z jakich został wykonany ten model. Szkło i metal to połączenie, które przez długi czas z powodzeniem stosowało Sony. W tym wypadku nie jest gorzej, ale ciężko mi też ocenić czy jest lepiej. Samsung wydaje się być nieco ładniejszy – a na pewno bardziej fikuśny i przyciągający uwagę – ale za to Xperie sprawiały wrażenie bardziej wytrzymałych. Żebyśmy się źle nie zrozumieli, nie było żadnych trzasków w S6 edge+ czy czegoś takiego, po prostu cały czas bałem się, że ekran może nie znieść zbyt dobrze upadku na beton.

Zostając przy zewnętrznych walorach tego smartfona nie mogę pominąć jego rozmiaru, który mi trochę przeszkadzał. Po kilka dniach już trochę się do niego przyzwyczaiłem, ale i tak 5,7-calowy ekran to dla mnie za dużo. To jest bardzo indywidualne spostrzeżenie, więc to co dla mnie jest minusem, dla Was może być największą zaletą. Tego punktu nie zamierzam dalej rozwijać, ponieważ najlepiej wybrać się do sklepu, wziąć go do ręki i samemu ocenić, czy nie jest za duży.

IMAG0235

Skoro zahaczyłem już o ekran, to muszę napisać nieco więcej o wyświetlaczu tego Galaxy. Moja miłość do paneli AMOLED nie wzięła się znikąd, one są świetne! Jeśli sądzicie, że Wasze telefony mają głęboką czerń i nie korzystacie z Samsungów, to będziecie bardzo zaskoczeni. Pod tym względem Koreańczycy to geniusze. Nieco inaczej ma się sprawa z bielą, która nadal jest świetna, ale już nie tak dobra, jak chociażby w Xperii X. Trochę po testach miałem okazję porównać te dwa modele i każdy z nich jest niesamowity, ale pod zupełnie innym względem. Gdyby wziąć czerń z Samsunga i biel z Sony, to powstałby wyświetlacz idealny.

W środku miód, cud, orzeszki!

Samsung Galaxy S6 edge plus nie jest najnowszym flagowcem, ale to było urządzenie z najwyższej półki jeszcze nie tak dawno, więc ciężko doszukać się w nim jakiś minusów. Płynność działania, zarówno w grach, jak i podczas normalnej pracy stoi na najwyższym poziomie. Nakładka również jest całkiem przyjemna wizualnie, ale to znów kwestia gustu. Zdecydowanie na plus zaliczyć można za to różne funkcje, których często próżno szukać u konkurentów. Wybudzenie podwójnym stuknięciem, uruchomienie aparatu poprzez dwukrotne naciśnięcie przycisku HOME i tym podobne rozwiązania to detale, ale właśnie za nie tak szybko polubiłem tego Samsunga. Człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego, a takie szczegóły są po prostu bardzo wygodne. Sam nie wiem ile razy właśnie tak uruchamiałem kamerę. A właśnie, skoro już przy tym jesteśmy…

IMAG0220

Aparat to OGROMNA zaleta flagowców Samsunga!

Nie jestem specjalistą od fotografii i nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej. Wychodzę z założenia, że najlepsze aparat to ten, który mam zawsze przy sobie, więc korzystam ze smartfonów. Dlatego chętnie rzucam okiem na różne porównania fachowców, ponieważ oni wyłapują szczegóły, które mi mogą umknąć. Chyba najważniejszym portalem oceniającym aparaty w telefonach (i nie tylko) jest DXOMark. Tam, smartfony Samsunga niemal zawsze królują, a S edge plus ma obecnie 87 punktów. Rekordziści – S7 edge i HTC One 10 – mają jedynie punkt więcej, co pokazuje jaki potencjał drzemie w tym aparacie. Zresztą, sami zobaczcie zdjęcia:

Jak już mówiłem specjalista ze mnie żaden, ale te zdjęcia są po prostu bardzo dobre. Kolory są odpowiednio odwzorowane, nie ma problemów z jasnością, a ilość szczegółów stoi na wysokim poziomie. Oczywiście w nocy nie wyglądają one już tak fenomenalnie, ale i tak lepiej niż u większości konkurentów.

Na plus warto dodać też szybkość działania samego aparatu. Można go uruchomić błyskawicznie, a zrobienie zdjęcia to też chwilka. W Lumiach czy Xperiach często trzeba czekać na przetworzenie obrazu (jeśli korzysta się z bardziej zaawansowanych trybów, jak np. HDR), a tutaj od razu można strzelać kolejną fotkę. To kolejny drobiazg, którego mi bardzo brakuje po rozstaniu z S6 edge+.

Prądu też nie zabraknie!

Zanim podsumuję ten model muszę wspomnieć jeszcze o jego baterii. Dla mnie jest ona wystarczająca, ponieważ nie przypominam sobie dnia, w którym musiałbym nerwowo szukać gniazdka. Nawet jak korzystałem z niego dość intensywnie, to było po prostu dobrze. Potwierdzająca to testy przeprowadzone przez ekipę GSMArena, w których ten model osiągnął 83 godziny. Jest to rezultat nieznacznie gorszy od bardzo dobrej pod tym względem Xperii Z3, więc nie musicie się martwić. Energii w ciągu dnia Wam nie zabraknie.

Kurczę, chyba się trochę zakochałem

Pod koniec tego tekstu muszę przypomnieć, że dawno, dawno temu nie byłem fanem Samsunga, ale to się zmieniło właśnie dzięki takim urządzeniom jak Galax S6 edge plus. Koreańczyków nadal można krytykować za wiele rzeczy, ale nie można im odmówić tego, że robią świetnie telefony. Moim zdaniem są one nieco za drogie, ale i tak są tańsze od iPhone’ów, a to przecież często ta sama półka.

Od samego początku nie chciałem, żeby ten tekst wyglądał jak laurka dla Samsunga, ale czytając go powtórnie muszę przyznać, że sprawia takie wrażenia. Cóż, testowany model jak najbardziej sobie zasłużył na te pochwały, ale zakończę nieco przewrotnie.

Czy kupiłbym go dla siebie? Zdecydowanie nie!

Samsung Galaxy S6 edge plus jest dla mnie za duży, a przez to nieporęczny. Podczas dwutygodniowych testów można to przeboleć, ale gdybym z niego miał korzystać miesiącami, to na pewno zaczęłoby mi to przeszkadzać. Koreańczycy robią świetne telefony, ale wolałbym coś trochę mniejszego. Wtedy mógłbym sprzedać swoją duszę i przesiąść się na jakiegoś Galaxy.

IMAG0220

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post