SzklanySamuraj.pl

Lenovo Moto X Play to jeden z ciekawszych smartfonów jakie testowałem. Jakiś czas czas wpadła do mnie następczyni, czyli Moto Z Play. Czy okazała się ona równie udana, a może znacząco przebiła poprzedniczkę?

Moim pierwszym telefonem była Motorola C350 i jakby to powiedzieć… nie polubiliśmy się. Przez ten model, urządzenia z charakterystycznym logiem „M” były dla mnie skreślone. Trochę się to zmieniło w czasach serii „V” – czyli rozkładanych gadżetów – ale nigdy nie zdecydowałem się wydać na żaden z nich swoich pieniędzy. Szczerze mówiąc dopiero od niedawna biorę coś takiego pod uwagę. Motorola Moto X Play to moim zdaniem był hit, Moto X Style wypadła już trochę gorzej – spojler: przez baterię! – ale nadal sporo osób decyduje się na nią. Jeśli miałbym wydawać swoje pieniądze na jakąś Motkę to na pewno byłaby to przedstawicielka serii Play, ponieważ mają one ogromne baterie, mocne podzespoły oraz ciekawe dodatki. Przynajmniej było tak w przypadku X Play, a czy Zetka podtrzymała ten dobry trend?

Lenovo Moto Z Play dostałem do testów od Lenovo Polska, ale nikt nie miał wpływu na ten tekst.

Standardowo, na początku niech będzie specyfikacja:

  • 5,5-calowy ekran SuperAMOLED o rozdzielczości FullHD (1920 x 1080 pikseli);
  • 8-rdzeniowy procesor Snapdragon 625;
  • 3 GB pamięci RAM;
  • 32 GB pamięci wbudowanej + slot na kartę MicroSD;
  • 16-megapikselowy aparat główny z detekcją fazy, dwutonową diodą LED i przesłoną o jasności f/2.0;
  • 5 Mpix na przednim panelu;
  • łączność 4G LTE;
  • bateria o pojemności 3510 mAh;
  • Androida 6.0.1 Marshmallow;
  • wymiary: 156,4 x 76,4 x 7 mm;
  • waga: 165 gramów.

Lenovo też zachciało być ładne!

I to świetnie widać w serii Moto Z.

Moto X Play jest… charakterystyczna. Tak chyba najlepiej można ją ocenić, ponieważ pod żadnym względem nie można jej wpisać w aktualne trendy wizualne rynku smartfonów. Mi takie podejście odpowiadało, ponieważ szły za tym konkretne zalety, jak chociażby duże baterie, ale nie kłóciłbym się, gdyby ktoś nazwał ten model brzydkim.

Nieco inaczej jest z Moto Z Play. Nadal jest duża, nadal nie wygląda jak iPhone czy topowy przedstawiciel z serii Galaxy i nadal może się nie podobać, ale… moim zdaniem wygląda ciekawie. W rankingu na mistera rynku smartfonów, na pewno nie głosowałbym na Motkę, ale muszę jej przyznać, że postęp jaki zrobiła chińska firma jet ogromny. Na przednim panelu może aż tak tego nie widać (oprócz słabo wyglądającego czytnika linii papilarnych), ale już tył prezentuje się świetnie. Szklane plecki w paski mają tylko trzy elementy: wystający aparat, logo Motoroli oraz złącze magnetyczne. Jedyną wadą może być kamera, która nie zmieściła się w smartfonie, ale… to jest celowy zabieg!

Największą zaletą serii Moto Z Play są moduły, które podłącza się przez złącze magnetyczne. Ten element jeszcze dokładniej omówię, ale muszę wspomnieć o tym, że zakładając jakikolwiek z gadżetów, aparat chowa się w nim. Oczywiście ma to również spore walory estetyczne, ponieważ wygląd naszego smartfona zależy w dużym stopniu od modułów, które będziemy mieli ze sobą. Jest i bambus, który wygląda dobrze (chociaż mam wrażenie, że ten w Moto X prezentował się lepiej).

Chyba nie muszę dodawać, że smartfon ten klasy nie skrzypi i jest spasowany idealnie?

Podsumowując, Lenovo odrobiło zadanie domowe i seria Moto Z prezentuje się zdecydowanie lepiej niż przedstawiciele Moto X.


Warto wspomnieć o ekranie, który został wykonany w technologii SuperAMOLED i w sumie tutaj mógłbym zakończyć ten akapit. Panel ten charakteryzuje się wysoką jasnością, świetną czernią oraz bardzo dobrymi kątami widzenia. Nieco gorzej jest z bielą, ale jeśli nie będziecie mieli obok flagowca w topowym IPS-em, to nie będzie narzekać.

Wyświetlacz ma „tylko” rozdzielczość FullHD, ale moim zdaniem to świetnie rozwiązanie. Większości osób niepotrzebne jest 2K, a dzięki temu bateria może działać dłużej.

Tylko średniak, a może aż średniak?

Możecie się ze mną nie zgodzić, ale moim zdaniem mocny średniak wystarczy zdecydowanej większości osób. Jakikolwiek Snapdragon z serii 6XX oraz co najmniej 3 GB pamięci RAM to specyfikacja, która zapewnia wydajną pracę, nawet przy kilku aplikacjach. Szczególnie, że mamy do czynienia z Motorolą, której jednym ze znaków rozpoznawczych jest znikoma ingerencja w nakładkę systemową. Nie każdemu to może się podobać, ale działa dobrze i to jest moim zdaniem najważniejsze. Oczywiście fani gier mobilnych również nie mają się o co martwić.

Oczywiście Motka cały czas ma kilka ciekawych funkcji, jak chociażby podgląd powiadomień na zablokowanym ekranie, pokazywanie ich po przesunięciu ręką nad ekranem czy gesty (np. potrząśnięcie uruchamia latarkę, a dwukrotne odwrócenie nadgarstka włącza aparat). Wiele jest smaczków, dzięki którym Z Play sporo zyskuje.

Największa zaleta Moto X Play na szczęście została!

A jest nią oczywiście bateria. Akumulator w Moto Z Play ma pojemność 3510 mAh i możecie mi wierzyć lub nie, ale działa lepiej niż dobrze. Dzień pracy to standard i ciężko jest rozładować go w tym czasie. 48 godzin nie jest żadnym specjalnym wyczynem, a bez grania w Pokemon GO spokojnie możecie osiągnąć nawet dwukrotnie lepszy wynik.

Ostatnio sprawdzałem LG X Power, który towarzyszył mi przez cały weekend i sprawdził się ponadprzeciętnie dobrze. Ten model w niczym mu nie ustępuje, a bateria jest tylko jedną z jego zalet. Pełne naładowanie tego ogniwa jest możliwe w 1:45h.

Aparat daję radę

Po pierwsze, aplikacja jest w końcu lepsza niż w poprzednich modelach. Często narzekałem na ten element, więc tak zmiana bardzo przypadła mi do gustu.

Po drugie, zdjęcia są w porządku, chociaż Moto Z Play nie nawiąże walki z liderami rynku. Warto zwrócić uwagę na zrobione zdjęcie, ponieważ dość łatwo o poruszone obrazy. Poza tym jest w porządku, oczywiście przy dobrym świetle. Gdy warunki nie są idealne, na obrazach widać sporo ziarna. Czasem też brakowało mi rozjaśniania ciemnych miejsc na zdjęciach. Ogólnie jest lepiej niż zadowalająco, ale widać, że Lenovo liczy na ludzi chcących kupić moduł fotograficzny, który znacząco powinien poprawić możliwości Zetek.

Moduły, czyli to jest dopiero zabawa!

O dołączanym projektorze napisałem oddzielny tekst, więc jeśli pozwolicie tutaj nie będę się powtarzać:

Jeśli miałbym kupić duży telefon, byłaby to Motorola Moto Z, czyli moduły rządzą!

Oczywiście nie samym rzutnikiem człowiek żyje, w końcu to dość unikalny dodatek, więc nie zawsze będzie przydatny. Na co dzień zapewne korzystalibyście ze zwykłych plecków, które mogą być wykonane z różnego materiału, przez co bardzo odmieniają Motkę Z Play. Jest to ogromny plus tego urządzenia, ponieważ w kilku chwil, możemy całkowicie zmienić wygląd naszego urządzenia, chociażby sprawić, żeby prezentował się bardziej elegancko.

A, pisałem że bateria sprawdza się świetnie? To prawda, ale jeśli dołączycie do niej moduł z dodatkowym akumulatorem o pojemności 2220 mAh to działa jeszcze dłużej. Co prawda znacząco zwiększa on grubość samego urządzenia, ale są chwile gdy takie rozwiązanie może uratować tyłek. Jeszcze niedawno zdarzało mi się regularnie odcinać od bezproblemowego dostępu do gniazdka, więc powerbanki były moimi najlepszymi przyjaciółmi. Ten moduł spokojnie wskoczyłby na ich miejsce.

Przed testami obawiałem się tego, że co prawda fajnie się prezentują te moduły, ale trzeba będzie mocno uważać, żeby ich przypadkiem nie odłączyć. Cóż, mi podczas testów nie zdarzyło się nic takiego. Zawsze wymaga to pewnej siły i przypadkowe odczepienie raczej nie wchodzi w grę. Ciężko jest powiedzieć czy po kilkunastu miesiącach będzie działać to tak samo dobrze, ale na razie nie mogłem narzekać na to rozwiązanie.

Harder Better Faster

Powyżej widzisz tytuł piosenki Daft Punk, który idealnie obrazuje tego smartfona. Lenovo wraz z inżynierami Motoroli odwalili kawał dobrej roboty, a powyższe słowa mogłyby idealnie opisać go na tle poprzednika. Oczywiście to nie tylko ciekawa ewolucja poprzedniczki, ale również innowacyjne urządzenie, które pod wieloma względami może rywalizować z większością obecnie dostępnych smartfonów. Bateria i innowacyjność wygrywa z większością, jeśli chodzi o moc to jest na pewno w górnej połowie stawki, a zdjęcia robi na poziomie porządnego średniaka.

Jedyne co mnie powstrzymuje przed rozbiciem świnki skarbonki to cena, ale nawet nie samego urządzenia. Ona wynosi około 1900 złotych i wydaje się to dość rozsądna propozycja (chociaż patrząc tylko na smartfona, można dostać coś lepszego), ale zdecydowanie zbyt drogie są obecnie moduły, a już szczególnie tak ciekawy projektor. Rozumiem, że za innowacje się płaci, ale ponad 3000 złotych za komplet (rzutnik to koszt rzędu 1300 złotych) to dla mnie zbyt wygórowana stawka, a bez niego nie kupiłbym tej Motki. Nie dlatego, że czegoś jej brak, ale ona jest dla mnie zbyt duża. Może jestem dziwny, ale na razie wolę telefony z +/- 5-calowym ekranem.

Podsumowując, Moto Z Play to świetny smartfon, ale cena modułów jest nieco zaporowa, a to jej jeden z największych atutów. Jeśli za rok mógłbym dostać za jakieś 2000 złotych zestaw z baterią i rzutnikiem, to niezależnie od tego co będzie leżeć w mojej kieszeni, chyba rozbiję skarbonkę.

Już nie mogę się doczekać kolejnych Zetek i modułów, ponieważ obecnie to chińsko-amerykański duet jest najbardziej innowacyjnym, a jednocześnie rozsądnym na rynku producentem. Lenovo, robisz to dobrze!


Nie bój się skomentować! W końcu jesteśmy tutaj, żeby pogadać, prawda? 

Możemy to zrobić na FanPage, w grupie dla fanów Xperii lub w tajnym miejscu dla najwierniejszych czytelników!


Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

There are currently no comments.

Next Post