SzklanySamuraj.pl

Wielu z nas każdego dnia korzysta z ruchomych schodów, chociaż obok są te zwykłe. Przeważnie jest szybciej, chociaż czasem to tylko wrażenie. 

Jakiś czas temu korzystając z metra w Shanghaiu zobaczyłem ciekawy obrazek. Koło siebie były schody ruchome i te zwykłe. Tłumy ogromne, wszyscy się przepychają. Spieszą się niesamowicie, żeby zdążyć na przesiadkę lub nie spóźnić się do pracy. Widać na niektórych twarzach zdenerwowane i irytację tym, że uciekają im cenne sekundy. A jednak ludzi wybierających zwykłe schody była garstka. Reszta przepycha się i czeka przy tych ruchomych, chociaż szybciej byłoby im wejść zwykłymi.

Czasem w życiu i nam zdarza się tak postępować

Decydujemy się na łatwiejsze drogi, stawiamy na proste wybory. Czemu? Bo nie wymagają od nas wysiłku. Wielu z nas całe swoje życie zachowuje się jak Ci przepychacze przy schodach ruchomych, którzy zamiast dać coś więcej od siebie, wolą poczekać na łatwe wyjście. Pierwszy lepszy przykład z brzegu, studia.

Ilu w Polsce mamy magistrów „nicnierobienia” i „nicnieumienia”? Ludzi, którzy idą na jak najłatwiejsze studia, bo wypada mieć wyższe, a podczas tych 5 lat nie dają z siebie nic ponad wymagane minimum? Łatwo ich rozpoznać. Często narzekają, że dla ludzi z ich wykształceniem nie ma pracy i to głupi kraj powinien oto zadbać. Też ubolewam nad tym, że magistrów lansu i bansu nie chcę przyjmować najlepsze firmy za co najmniej 5 tysięcy na rękę. Z drugiej strony mamy ludzi, którzy ruszyli tyłki i weszli po zwykłych schodach. Inżynierów i humanistów, którzy czas studiów wykorzystali w pełni. Mają teraz doświadczenie i specjalizację dzięki, której znajdą pracę bez problemu. I dostaną za to dobre pieniądze. Ten jeden przykład idealnie obrazuje nasze podejście do bardzo wielu spraw.

Jesteśmy pokoleniem ruchomych schodów

Wybieramy łatwe rozwiązania, bo są po prostu łatwe. Nie ma w tym niczego głębszego. Wrodzone lenistwo, chęć przeżycia po najmniejszej linii oporu czy przeświadczenie, że nam się coś należy od życia to cechy, które są bardzo dobrze widoczne w dzisiejszym pokoleniu. Nie u wszystkich je dostrzeżemy. Czasem nie zdążymy, bo gdy będziemy stać na schodach ruchomym te osoby przejdą koło nas tymi zwykłymi. Zanim im się przyjrzymy, oni będą już na górze i pójdą robić coś fajnego ze swoim życiem.

Jednak, żebyście mnie źle nie zrozumieli. Zawsze powinniśmy wybierać łatwiejszą drogę gdy to ma sens. Sam jeżdżę schodami ruchomymi gdy nigdzie się nie spieszę, a przede mną mogę policzyć ludzi na palcach jednej ręki. To nic złego. Jednak jeśli widzę przed sobą tłumy, a tym razem to pozostałe minuty jest tym co mogę liczyć na palcach wybieram zwykłe schody. Nie zawsze jest to przyjemne rozwiązanie, najczęściej dużo cięższe, ale trzeba się zastanowić czy nie skuteczniejsze.

Czasem warto pójść na bardziej ambitne studia i przez 5 lat dawać z siebie 110%, żeby potem znaleźć przyjemniejszą pracę. Czasem warto wbiec po schodach, żeby nie spóźnić się na przesiadkę. Czasem po prostu warto nie iść za leniwym tłumem tylko wybrać ambitną drogę. Czasem po prostu warto żyć po swojemu.


Zdjęcie: gratisography.com

Bloguję od kilku lat, a po licznych perypetiach i dziesiątkach blogów zostałem Szklanym Samurajem. Piszę tu głównie o smartfonach, ale i inne technologiczne tematy nie są mi straszne.

View Comments

  • Zawsze żyję po swojemu! 🙂 Dlatego jestem dziś tu, gdzie jestem. A po schodach ruchomych zawsze idę szybciej niż bym nimi wjechała 😀


  • Jedna rzecz mnie ciekawi, ruchome schody nadal pozostają schodami, a więc nie powinno się po prostu nimi jechać, ale iść. To jest idea ruchomych schodów, wtedy rzeczywiście jest szybciej. Pomagają, przyspieszają poruszanie się. Gdy się jedzie, czasu wcale się często nie oszczędza, oszczędza się siły, których w żaden sposób kreatywny później większość nie wydatkuje. Warto sobie pomagać i oszczędzać energię, ale w jakimś celu 🙂


  • AuroraAurora

    Author Odpowiedz

    Ja tam wolę ujędrniać pośladki, wchodząc po normalnych schodach 😛 😀


  • Dlatego tak niewielu ludzi wyrywa się ze schematów i ponadprzeciętność.
    PS. Mając do wyboru obok siebie jedne i drugie, nie pamiętam już kiedy wybrałam ruchome 😉 Dobrego dla nóg i pośladków nigdy dość!


  • No co Ty gadasz? Ja tam wolę windę 🙂 Wracają do wpisu to… Nie uśmiecha mi się studiować 5 lat z myślą o zarobkach, które będą oscylowały w zakresie 1-3 tysiące zł netto. Być może to tylko ja jestem w jakiś sposób sceptycznie nastawiony ale… Mam skończone szkoły obowiązkowe, 3 zawody, 6 specjalizacji, studia inżynierskie niepełne. Dlaczego niepełne? Otóż nie opłacało mi się wkładać hajs w coś z czego nigdy w życiu nie będę miał chleba. Teoria konspiracji, znaczki, hieroglify – „Na jaki chuj to komu?” – się pytam. Trafiałem na różnych pracodawców, przeważnie bywało tak, że przychodziłem do firm które się wykluwały, rozwijałem je, po czym dostawałem tak osobliwego kopa w dupę, że czułem go przez dłuższy okres czasu. Obrałem własny kierunek, metodę i strategię. Przy odpowiedniej taktyce można wiele wygrać, wzbić się ponad schody. Więcej jest na moim blogu ale nie będę linkował. Kto czytał, to wie 🙂

    Teraz gdy widzę kolejnego błazna – pracodawcę to na myśl przychodzi tylko to!


  • elareelare

    Author Odpowiedz

    Czasem nie ma człowiek wyboru, są tylko ruchome schody, normalnych brak. Ciężko jest wyjść ze strefy komfortu i zrobić coś ponad, zwłaszcza jeżeli od dawna się tego nie robiło. Warto jednak pokonywać siebie 🙂


  • Schody wszelkiego rodzaju wyrabiają kondycje.Fizyczna i psychiczna.


  • no właśnie najważniejsze to umieć dobrze wybierać – bez pospiechu 😉


  • Dawno nie czytałam tu nic tak dającego do myślenia.
    To nie jest krytyka poprzednich wpisów. Po prostu ten wyjątkowo do mnie trafia.


  • Bardzo mnie cieszą te kolejki do „ruchomych schodów” – mniejszą mamy konkurencję w drodze do zajebistości 😉


  • heh, fajne porównanie. ja bym powiedziała jeszcze, że schody zwykłe to może ciężej, ale dla nas lepiej, bo wykonujemy jakiś wysiłek, ruszamy się, a to jest lepsze, zdrowsze dla naszych organizmów niż ciągle te ruchome schody.. to samo w życiu. ja na przykład od kilku miesięcy uskuteczniam freelance robiąc to, co kocham – pisząc. jest w cholerę ciężko, nigdy aż tyle nie pracowałam, ale wiem, że to dla mnie najlepsze wyjście – może i na etacie byłoby łatwiej, odbębniłabym swoje 8 godzin, miała gwarantowaną stałą pensję i o nic bym się nie musiała martwić. a jednak wolę pracować ciężej, ale na samą siebie, sama ustalać reguły gry, nie mieć nad sobą żadnego szefa. patrząc po moich znajomych – taka postawa jest rzadka. jasne, wielu mi zazdrości, ale jednocześnie siedzą na swoich ciepłych posadkach, zrzędzą na to i na tamto, ale nic z tym nie robią, w końcu tak jest łatwiej.


Next Post